Forum Zakon Andramelacha Strona Główna
 Forum
¤  Forum Zakon Andramelacha Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
Zakon Andramelacha
Forum Gildi Zakon Andramelacha na Shardzie Mysterious World
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Przygoda a zarazem nadzieja...

Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zakon Andramelacha Strona Główna -> Koszary Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Przygoda a zarazem nadzieja...
Autor Wiadomość
DuriN
Gość






PostWysłany: Pią 18:11, 11 Maj 2007    Temat postu: Przygoda a zarazem nadzieja...
 
W dość mżysty poranek Vailerie przeciągnęła się leniwie na wysłanym owczymi skórami łóżku w gospodzie Pod Pijanym Zającem, pogoda zdecydowanie nie skłaniała do wyjazdu i Vailerie najchętniej zostałaby dłużej w tym dość sympatycznym zajeździe pijąc grzane piwo i rechocząc z rubasznych żartów przyjeżdżających gości, ale niestety była pewna sprawa do załatwienia. W niezbyt więc wesołym nastroju panna Eldenrath zdecydowała się wstać.
Splunęła, wzuła więc buty i zeszła na dół, gdzie słychać już było gwarne nawoływania kuchcików i koniuszych tak typowy dla śniadaniowej pory w karczmie przy ruchliwym trakcie. Jednym ruchem ręki odepchnęła zaspanego kupca z dębowej ławy i usiadła. Ława skrzypnęła jękliwie, kupiec ani nie pisnął w proteście tylko przesiadł się w kąt. Vailerie łyknęła pełną łyżkę piwnej polewki, którą to w międzyczasie zdążył podać kuchcik i rozejrzała się po sali. Tłum był gwarny, rozentuzjazmowany i siorbiący, ale żadna z posilających się osób nie wyglądała na klienta, którego się spodziewała. Westchnęła więc i wlepiła wzrok w misę, pilnie jednak nasłuchując.
Vailerie Eldenrath? – zapytał stojący obok starzec w ciemno-szarej todze.
Tak to ja – rzekła krasnoludka unosząc kolejną łyżkę pełna zupy. Coś mogę dla ciebie uczynić ? – zapytała podejrzliwie.
Zwą mnie Modar – rzekł starzec powiedziano mi, że znajdę cię tutaj.
Mogli byśmy przejść w bardziej odosobnione miejsce – dobywając z siebie te słowa patrzył stanowczo na Vailerie.
Oczywiście jednak chciała bym skończyć strawę – przyśpieszając żwawo ruchy łyżki.
Chwile później wstała z krzesła – jestem gotowa.
Świetnie więc chodźmy – powiedział Modar kierując się ku wyjściu.
Vailerie skinęła głową poczym ruszyła za Modarem.
Wędrując po spokojnej stolicy podążając ku jej uboczom Modar ostrzegał iż zadanie nie będzie łatwe, że czekać na nas może tam wszystko.
Gdy znaleźli się już za miastem ujrzeli stojącą grupkę ludzi, ubrani byli w ciemno brązowe togi za wyjątkiem dwóch stojących z przodu, jeden przywdziany w zieloną togę druida dzierżący w jednym ręku laskę a drugą trzymał uprząż bagiennego smoka o jasnym kolorze skóry drugi stojący obok w ciemno czerwonej todze z pod której wyłaniały się tekagi.
Modar podszedł krzycząc -Bwael- dwójka stojąca przodu odkrzyknęła starcowi –Bwael-
Są już wszyscy otwieraj – rzekł Modar do Druida, ten skupiając myśli, gestykulując kosturem otworzył bramę –wchodźcie- odrzekł.
Trzy postacie w brązowych togach weszły jako pierwsze następnie postać w czerwonej.
W porządku możemy wchodzić teren bezpieczny – odrzekł Modar poczym zanurzył się w niebieskiej poświacie Druid wszedł razem ze mną.
Po drugiej stronie mym oczom ukazała się wielka jaskinia.
Tak, to tutaj legowisko Galudriela – ze zdumieniem odrzekł Modar.
Panowie po wejściu do tej pieczary nie będzie odwrotu moja zapłata jest wielka jednak tam w środku można spodziewać się wszystkiego macie jeszcze szanse zrezygnować – mówił powoli i donośnie Arcykapłan jednak nikt ani drgnął.
Cieszy mnie wasza decyzja – wydobył z siebie starzec.
Podjechałam bliżej Modara na swej lamie dobyłam wojenne widły unosząc je wysoko, blask z ostro zakończonych szpikulców przeszedł po całych widłach.
Nie jestem tu by się wycofywać w ogłoszeniu pisało poszukuje śmiałków więc na co jeszcze czekamy ? – rzekła mierząc poważnym wzrokiem Arcykapłana.
Zatem ruszajmy – odparł Modar kierując się ostrożnie do środka.
Przemierzając podziemne korytarze ostrożnie rozglądając się wokoło dojrzeli w oddali jaśniejące pochodnie.
Magowie ostrożnie przeszli na tyły szeregu, osoby w brązowych togach wyciągnęły miecze.
Jednym ruchem zdjęłam lśniący jasna poświatą pawęż z pleców i stanęłam na przedzie wraz z człowiekiem z tekagami.
Stając w wejściu do oświetlonego pomieszczenia ujrzeliśmy grupę dziwnych stworzeń przypominały wyglądem leśne jaszczury jednak ich skóra była czarna.
Monstra rzuciły się w naszą stronę nie bacząc na resztę ruszyłam w ich stronę.
Mierząc złowrogim wzrokiem wroga zbliżałam się ku niemu.
Gdy już jaszczur był w zasięgu wyprowadziłam pierwszy cios zamachując się i uderzając ile sil w gada.
Słoniąc się pawężem przed szponem napastnika zaparłam się mocno poczym silnym pchnięciem odepchnęłam wroga by muc wyprowadzić kolejny atak.
Stojący dalej Modar koncentrujący się na zaklęciu spoglądał na przebieg walki jednak najbardziej zwróciła jego uwagę walka Vailerieny.
Sposób w jaki parowała ciosy poczym umiejętnie manipulowała wrogiem swym pawężem i wyprowadza potężne ciosy.
W oczach miała coś co dawało jej odwagę i siłę w boju.
Gdy skończyli już zmagania z wrogiem ściana przed nimi jakby zaczęła się rozmywać.
Mijając leżących na ziemi towarzyszy którym już nic nie pomoże zbliżali się ku ścianie.
Nagle ściana znikła a oczom podróżników ukazał się Galudriel wielki smok szczerzący ogromne zębiska mierząc złowrogimi oczyma stojących przed nim podróżników.
Czego tu szukacie? – rozległ się po grocie przeraźliwy dźwięk smoczego ryku.
Poczym Modar zbliżył się do Galudriela mówiąc jestem Modar Del Eisenhaver Arcykapłan Andramalacha.
Smok uspokoił się słysząc te słowa przyjął pozycje spoczynkową i odparł – co cię tu sprowadza Arcykapłanie ?
Modar zbliżył się do smoka i zaczął szeptać słowa.
Rozmawiali dość długo starałam się nasłuchiwać lecz nie wszystko udało mi się zrozumieć jednak ich rozmowa bardzo mnie zainteresowała.
Gdy starzec skończył rozmowę wszyscy wstali i skierowani do wyjścia żegnali Galudriela, smok jednym machnięciem ogona wytworzył ścianę którą widziałam wcześniej.
Po wyjściu z pieczary Modar wyciągnął mieszek ze złotem i rzucił w moim kierunku.
Szybkim ruchem ręki złapałam mieszek.
Dziękuje ci Vailerie za pomoc to twoja nagroda jak obiecałem – odrzekł Arcykapłan poczym wsiadając na lame zapytał – do kąd cię odstawić ?
Modarze wybacz jednak podsłuchiwałam twoją rozmowę z Galudrielem nie wiem dokładnie kto to jest Andramelach jednak byłam pełna podziwu chciała bym go poznać z opowieści wynikało iż potężny wojownik z niego.
Modar zaśmiał się lekko poczym jego mina spoważniała – Andramelach to nasz Bóg.
Tym bardziej chciała bym wiedzieć o nim więcej nie znam Bogów którzy chcieli by się zajmować nami śmiertelnikami twój pan mi imponuje.
Zapoznaj mnie z waszymi obyczajami oraz opowiec cos więcej o nim z dumą walczę i jestem w tym dobra jeśli ma walka mogła by komuś pomóc a ja wiedziała bym za co walcze stała bym się jeszcze silniejsza by służyć mu bardziej.
Modar zastanowił się owszem mogę zapoznać cię z księgami zapisującymi jego dzieło i nasze obrzędy, obserwowałem cię i przyznaje walczysz wyśmienicie.
Modar skinął na druida ten zaś otworzył bramę, po drugiej stronie oczom ukazał się wielki budynek.
To nasza siedziba chodź zaprowadzę cię do biblioteki – powiedział spokojnie Modar.
Po długim czasie gdy przeczytałam wszystkie księgi doszłam do wniosku, że teraz wiem czego chcę, chcę służyć Andramelachowi i walczyć w jego imię.
Stanęłam przed Modarem poczym złożyłam mu pokłon Arcykapłanie chcę przyjąć waszą wiarę i walczyć w obronie oraz imieniu waszego Boga.
Pozwól mi spróbować sam stwierdzisz czy jestem godna jednak daj mi szanse a udowodnię, że na to zasługuje.

Powrót do góry
Modar
Mistrz Zakonu



Dołączył: 13 Mar 2007
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Pią 18:37, 11 Maj 2007    Temat postu:
 
wiem, ze musze (przynajmniej na teraz) szybko ocenic ta prace takze pisze co mysle:
- dalej sporo bledow stylistycznych (nie jestem nauczycielem wiec moge poniekad darowac)
- nie lubie jak ktos odpowiada za inna osoba
- jak dla mnie malo pokory ( zastanawia mnie czemu Zakon przyszedl prosic cie o pomoc.)
+ widze ze ci zalezy dolaczeniu do nas
+ opowiadanie dlugie w porownaniu do pierwszego znacznie lepsze
____________________________________________________________
Reasumujac
Przyjdz na zebranie, tam zadecydujemy czy mozesz stac sie rekrutem .Jezeli ci sie uda bedziesz musial przejsc minimum tydzien proby ,a nastepnie na kolejnym zebraniu podejmiemy wybor co do sprawy twojego przyjecia.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
wedrowiec
Stonka 2



Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wydminy

PostWysłany: Pią 18:37, 11 Maj 2007    Temat postu:
 
Modarze sam tagze widziałem co ta osoba potrafi zrobic swymi widlami sam bylem pod wrazeniem myslalem ze jestem dobrym wojownikiem jednak widzac te krasnoludke zmienilem zdanie i wiem ze musze wiele potrenowac by sie z nia zrownac.
-spojzal na niska kobiete- mysle ze mozna by jej dac szanse by udowodnila swa wiare i pokazala czy jest godna slawic imie pana.
Jednak trzeba miec te osobe na oku moge sie tym zajac -mowiac ostatnie slowa zlozyl pokoln ku Modara-



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zakon Andramelacha Strona Główna -> Koszary Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
 
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy