Autor |
Wiadomość |
|
Gość
Gość
|
Wysłany: Pią 20:00, 12 Paź 2007 Temat postu: Anathema |
|
|
Dzień miał się ku końcowi, ale na targu w Serpent's Hold nie było poznać by kupcy byli zmęczeni. Co jakiś czas ogłaszano z pobliskiego portu, że przybyły statki z zaopatrzeniem a nowe towary od razu wystawiano przed stoiska kupieckie.
Młoda jeszcze kobieta o smukłej talii wystawiała właśnie swoje towary. Ciemne włosy sklejone od potu padały na czoło. Zręczne palce zakończone średnimi paznokciami z łatwością otwierały skrzyneczki, gdzie szczelnie zapakowane znajdowały się najlepszej jakości magiczne kryształy. Na stoisku wystawione były także wszelakiej wielkości i koloru mikstury a także opatrzone magicznymi znakami opasłe księgi mogące pomieścić około piętnastu run każda. Mistrzowskie opanowanie wielu dziedzin magii zaowocowało nieprzeciętną inteligencją. Każdy swój wyrób wystawiony na sprzedaż oznaczony był jej imieniem a pod spodem widniał znak kolca róży symbolizujący jej rodowe godło.
"Ostatni kufer Anathemo !" - rozległ się głos razem z trzaskiem teleportującego się maga za plecami kobiety.
"Na Bogów!! Uważaj Olandrze jak nosisz kufry ! O mało co nie rozlałeś trucizny na targu! Eh... uważaj następnym razem" - zrugała młodego maga kobieta
"Przepraszam, Pani..." - wyjąkał młody mag.
"Nic nie szkodzi, ci tępi jak kawał drewna ludzie nawet nie znają się na wartości prawdziwych mikstur. Ja staram się jak potrafię, a ci mają za nic moją pracę. Wystaw proszę te rzeczy obok dużych pomarańczowych mikstur które nie zostały jeszcze sprzedane" - mówiąc to usiadła do liczenia dzisiejszego utargu, który z dnia na dzień stawał się coraz mniejszy. Mieszkańcy Sosarii nie mieli jak dawniej dużo złota, ich sakwy stawały się coraz mniejsze i niemal za każdym razem podnosili zgiełk na targu, że albo to cena jest wygórowana albo mikstury są starej daty a oni chcą dostać nowe przed następną pełnią księżyca.
Dawno już Anathema nie odwiedzała tego miejsca. Po cichu jak każdy rzemieślnik dorabiała na boku z mordercami, których sakwy zawsze wypchane były złotem, drogocennymi kamieniami lub magicznymi przedmiotami ale był to bardzo niepewny interes. Coraz więcej towarów nie znajdywało kupców, coraz więcej stoisk pustoszało, zarastając pajęczynami czy próchniejąc ze starości.
Anathema wiedziała, że handel jest na pewno lepszy od uganianiem się za smokami czy demonami tego świata, ale czy podobnymi demonami nie byli ludzie na tym targu często nosząc większe skarby przy sobie niż nie jeden smok ? Biegła w alchemii i umagicznianiu czarodziejka wiedziała, że na nią również przyjdzie kolej by zamknąć stoisko, zrezygnować z handlu ruchomościami a zająć się być może handlem własnego ciała ? Miała na wyżywieniu siostrę, a także tego młodego, który pomimo gapiostwa i niezdarności zapatrzony był w nią jak sroka w kość i za nic nie chciał odstąpić od niej.
Z zadumy i rozmyślań wyrwał ją kupiec stojący przy jej stoisku. Potężny, gruby krasnolud z tarczą na plecach i toporem w dłoniach groził jej uczniowi. Mogła by przysiąc, że dostrzegła sztylet. Silny pocisk magicznej energii odrzucił krasnoluda i oswobodził z uścisku Olandra.
"Ten kmiot mnie oszukał ! I ty go jeszcze bronisz ! Zapłaciłem mu siedemnaście tysięcy monet za te nie warte ogarka mikstury siły ! A ten pucybut dał mi nie te mikstury na które sie umawialiśmy wiedźmo !" - odparł masując sie po piersi krasnolud.
"W takim razie zwracam ci twoje złoto ! Nie potrzebuje go ! Obejdę się bez niego, lecz wiedz, że drugi raz nie daruje ci zniewagi. I inaczej skończysz następnym razem."
"Nie byłbym taki pewien" Krasnolud odwrócił się na pięcie zamiatając podłogę swoim fioletowym płaszczem...
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
 |
|
R4sz3k
Gość
|
Wysłany: Pią 21:18, 12 Paź 2007 Temat postu: c.d |
|
|
Dzien lecial jak kazdy inny, Tehran zmeczony juz chodzeniem po targu, przyuwazyl obok stoiska z wszelakimi miksturami, krysztalami i magicznymi ksiegami, klotnie. Zaciekawiony podszedl blizej by zobaczyc ten spor. Kiedy spojrzal na niskiej postrury krasnala z charakterystycznym fioletowym plaszczem nie mogl go pomylic z nikim innym, to jeden z zakonnikow, moze potrzebuje pomocy pomyslal. Lecz wierny nie zauwazywszy Tehrana odszedl szybkim krokiem, nakladajac na swoje zranione cialo bandaz. Tehran z natury byl ciekawski wiec zapytal sie dlaczego czarownica zaatakowala jego przyjaciela. Po chwili konwersacji i dowiedzeniu sie wszystkich szczegolow, Tehran przyznal racje czarodziejce i przeprosil za zakonnika. Tehran w ramach przeprosin zaprosil kobiete wraz z jej towarzyszem do karczmy, aby mogla troche odreagowac... po chwili gdy znalezli sie juz przy kuflu piwa zaczeli rozmowe....
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
Gość
|
Wysłany: Sob 8:44, 13 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
"... no i teraz znasz już całą historię Tehranie." - wraz z ostatnimi słowami czarodziejka wlała w siebie ostatni łyk wybornego wina z Heartwood. Wyglądała przeuroczo. Jej czarne włosy lekko falowane, opadające na ramiona iście poetycko komponowały się z ciemno-niebieskimi oczami, których wzrok sięgał najgłębszych zakamarków duszy. Jej smukłe ciało opinała śnieżno-biała toga przepasana oibem nieco podnoszącym krągłe piersi do góry. Śliczną twarz czarodziejki wykrzywił uśmiech odsłaniający równe, białe zęby.
" Tak... to już cała moja historia. Mam nadzieję, że teraz ty opowiesz mi o sobie i o tym co łączy cię z tym krasnoludem, bo zdaje mi się, że jednakowe kolory płaszczów to jednak nie wszystko..."
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Masterczułki
Moderator
Dołączył: 16 Mar 2007
Posty: 340
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: znienacka... Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 9:48, 13 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
...Nagle do karczmy wpadl nieznany osobnik, potknal sie o krzeslo stojace obok, w locie jeszcze zdarzyl donosnie beknac, wywrocil sie na ziemie, i zasnal...
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
R4sz3k
Gość
|
Wysłany: Sob 14:09, 13 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Spogladajac na mezczyzne ktory zasnal na podlodze, Tehran zaczal opowiadac o swojej historii z zakonem(...) moja przygoda z Zakonem zaczela sie nie tak dawno, gdy slonce wstawało bardzo wczesnymi porankami. Po naukach ich czlonkow, powoli lecz z pelnym przekonaniem zaczalem wierzyc w boskosc Andramelacha, ich opowiesci byly niesamowite a z kazdym ich opowiadaniem stawalem sie coraz bardziej utwierdzony, ze nie powinienem przejsc kolo nich obojetnie. Gdy nadszedl dzien mojej proby, zdalem ja bez problemow, a reszta czlonkow Zakonu zadecydowala o moim przyjeciu na czeladnika jednego z nich. Moje szczescie bylo nielada wielkie wiedzac ze moge uczestniczyc w przygodach ktore napewno beda zapisane w historii swiata... spogladajac na zasypiajaca juz od nadmiaru trunku Anatheme , Tehran odparl: a czy Ty Anathemo widzisz przyszlosc w naszych szeregach? *popijajac lyka wina oddal glos czarodziejce*
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|