Forum
¤
Forum Zakon Andramelacha Strona Główna
¤
Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤
Zobacz swoje posty
¤
Zobacz posty bez odpowiedzi
Zakon Andramelacha
Forum Gildi Zakon Andramelacha na Shardzie Mysterious World
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Zakon Andramelacha Strona Główna
->
Koszary
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Naggarond
----------------
Karczma
Koszary
Malowidla
Opowiesci
Akademia
Wieści i ogloszenia
Brama Naggarond
Sojusznicy
----------------
Sojusznicy
Wojny
Nowosci
Zakon
----------------
Offtopic
Propozycje
Wyprawy
Opowiadania
*Klimatyczne propozycje dotyczace shardu*
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Modar
Wysłany: Pią 18:33, 26 Gru 2008 Temat postu:
Podanie dziwne. Bardzo duzo opisow ( calkiem niezlych) . Jak dla mnie za szybko wszystko sie dzieje, ale mysle , ze i tak samo w sobie jest calkiem znosne i nie mam nic przeciwko temu zeby przeszlo , tym bardziej , ze pewna osoba reczy za ciebie glowa...
Podanko przechodzi
Masterczułki
Wysłany: Pią 17:45, 26 Gru 2008 Temat postu:
motywy erotyczne mogles darowac
Villiana La'Vey
Wysłany: Pią 17:15, 26 Gru 2008 Temat postu: Podanie Villiany
26 lat minęło jak jeden dzień... Pamiętam jakby to było wczoraj, że jako mała dziewczynka lubiałam chować się po jaskiniach i szukać górskich kryształów. Raz zawędrowałam aż za daleko... i pamiętam... pamiętam mgłe..., pamiętam drzewa, ale u nas takie nie rosły... wiśnie... o tak... do dzisiaj pamiętam zapach ich kwiatów. Tak, dzieciństwo minęło szybko... zbyt szybko. Następną rzecz jaką sobie przypominam były moje piętnaste urodziny. Jako prezent dostałam od ojca młotek i kilof - nieodłączne atrybuty krasnoluda. Ale drzewa wiśni, które utkwiły mi w pamięci odcisnęły tak wielkie piętno, że wiedziałam iż żyję by pokazać światu swoje możliwości. Czas płynął dalej. Życie toczyło się swoim tempem a krasnoludy zdawały się nie przejmować problemami świata ludzi, chronione potężnymi murami twierdzy Karak Hirin. Tam też w wieku 20 lat poznałam podstawy górnictwa, nad którym spędziłam większość późniejszego życia. Ale te wiśnie... ciągle miałam je w pamięci i ciągle nie mogły dać mi spokoju. Minął kolejny rok, a bracia - Hagan i Rhaill zarazili mnie swoją pasją do walki. Zdeterminowana bardzo szybko opanowałam walkę mieczami i tajniki taktyki. Mając ponad 25 lat zdecydowałam się poznać trochę świata. Ruszyłam przed siebie, tam gdzie nogi poniosą. W niektórych miejscach zostawałam na dłużej, a w niektórych na krócej. Wszędzie jednak, gdzie nie popatrzałam ludzie patrzyli na mnie z podziwem. La'Vey... nazwisko znane w Sosarii dzięki mnie i moim uczynkom mogło zapisać się dłużej na kartach historii. Podróż mijała dalej a ja za cel postawiłam sobie odkrycie świata, który wyrył w mojej pamięci na zawsze drzewa wiśni.. Tokuno. Dnia 13 stycznia roku 47 IV Ery dotarłam wyczerpana pod bramy Zento, jedynego ostałego po wielkim imperium mieście, które skrywało tyleż tajemnic co cała Sosaria. Ale coś mąciło spokój tego mistycznego miasta. Tu i ówdzie przemykała postać w fioletowym płaszczu, jakby ukrywając się przed moim wzrokiem, bojąc się spojrzenia młodej kobiety. Miałam więcej czasu na poznanie miasta. Posiadało Bank Główny i magazyn w jego centralnej części, a także wszystkie pozostałe miejsca, które każde miasto. No i wiśniowe drzewa rosnące prawie na każdym kroku. Kochałam Karak Hirin, ale wiedziałam, że moje serce należy do tego miejsca. Moją uwage zwrócili strażnicy, którzy nosili ze sobą albo długie miecze, albo dwa krótsze. Byłam tego bardzo ciekawa... W banku znalazłam osobę, która zapytana podała mi dokładne współrzędne geograficzne siedzib mistrzów. Też miała długi miecz przy sobie... i ten fioletowy płaszcz... Nie tracąc czasu ruszyłam po nauki do mistrzów żyjących jak sie dowiedziałam, poza granicami nie tyleż miasta... a nawet cywilizacji... Dotarłam w końcu do klasztoru mistrza Kensai. Tak, jeszcze tego nie wiedziałam ale ta sztuka walki i balansu ciałem miała stać się moją drogą życia... moim tau. Mistrz mówił, że sztuka ta opanowana już w średnim stopniu uczy ciało pewnych zachowań, takich jak niemożność leczenia bandażami, czy nawet przywracania życia zmarłym. Wiedziałam, że to będzie moja przyszłość. Nie mogąc się niczego nauczyć więcej udałam się z powrotem do miasta. W połowie drogi doń, zauważyłam ślady na ziemii. Wyciągnęłam podarowane przez mistrza daisho z mytherilu i ruszyłam za śladami. W oddali widać było szamotanine dwóch postaci, niestety nie mogłam rozróznić ich sylwetek. Oczy krasnoluda są przyzwyczajone do widzenia w ciemnych jaskiniach ale nie na otwartym polu w tumanach kurzu... Podchodząc bliżej zauważyłam potwora stojącego nad nieruchomą postacią w fioletowym płaszczu. W pobliżu widać było zwłoki żuka. Nie zastanawiając się dłużej przebiłam ciało potwora kilka razy, a ten runął na ziemię bez życia. Próbując ocucić nieprzytomnego wojownika poklepałam go kilka razy po twarzy, niestety bez efektu. Trzeba było uciec się do ostateczności, zbliżyłam swoje usta do jego ust i lekkim muśnięcięm, które możnaby uznać za pocałunek przywróciłam mu przytomność. "Jestem w niebie..." zapytał wojownik. "Niestety to tylko polana na płaskowyżu mokoto, a ty byłeś bliski śmierci. Ehh ci mężczyźni... Villiana, Villiana La'Vey" przedstawiłam się wojownikowi, który podobnie jak i ja miał przy sobie broń Świętych Miecza, z tym że jego lśnił blaskiem księżyca lekko wpadającym w turkus. "Dra..Draycon" wyjąkał wojownik "Dobra chodźmy z tąd, bo nas jeszcze napadną" "Tak, chodźmy..." W towarzystwie Draycona czułam się bezpiecznie, bezpiecziej niż w towarzystwie kogokolwiek. "Chcę cię komuś przedstawić... pozwolisz ?" "A czemu nie... prowadź" Dni wędrówki mijały, z interesujących wyżyn Tokuno wyszliśmy pod Równiny Malas gdzie piasek z pobliskiej pustyni wpadał nawet w te miejsca, gdzie nie dochodziło słońce. "Jesteśmy prawie na miejscu. Już nie daleko". I nagle ujrzałam błękitne ściany potężnego budynku, który mógłby pomieścić ze trzydzieści domów jak ten w którym się wychowałam. Drzwi otworzyła postać odziana w szatę nekromanty ale również z fioletowym płaszczem. "Draycon... martwiliśmy się, czemu Cię nie było" zapytał nekromanta. "To długa historia... ta młódka La'Vey mnie uratowała". "To ci niespodzianka, nie wiedziałem, że Anathema ma siostre" "Myślę, że ona sama nie wie, mam dopiero 26 lat a ona jak dobrze licze ponad 40. Wyszła z domu jeszcze przed moim narodzeniem" "Ahh... wszystko jasne jak Syriusz w dniu przesilenia zimowego... Chodź, wejdź poznaj siostrę i resztę zakonu..."Tak rozpoczęła się moja znajomość z Zakonem, w którym pokładam wszelkie nadzieje i problemy, zwycięstwa i porażki. Tym samym rozpoczęłam zapisywanie kolejnego rozdziału, w którym za przyjaciela nie będzie służyć tylko kromka chleba i bukłak z wodą, lecz zakon którego siły nie sposób zmierzyć, którego determinacja jest większa niźli wszystko inne, i co najważniejsze... którego moc jest tak wielka jak jego wiara w jedynego Boga - Andramelacha.
fora.pl
-
załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by
Twisted Galaxy
Regulamin